J

J.A. Dobrowolski, Ottawa 9 marca 2004 r.

Ośrodek Polskich Dziewcząt w Ain-Karem, Palestyna 1942-1947

Panel

 

Przedmowa

Na pewno Państwo zastanawiają się dlaczego zaprosiliśmy Państwa na pogadankę o Ośrodku Polskich Dziewcząt w Ain-Karem. Przecież szkół dla młodzieży polskiej podczas Drugiej Wojny Światowej było wiele, nie tylko w Palestynie, ale też w Libanie, w Persji, w Egipcie, w Indiach, w Afryce, w Nowej Zelandii, w Meksyku, nie mówiąc już o Anglii. Przyznaję się, że to moja wina. Osobiście zawdzięczam wiele tej szkole, bo uczęszczały do niej moja żona i troje z jej sióstr. Moja żona, i chyba wiele innych wychowanek tego ośrodka, pamiętała czas tam spędzony jako jeden z najszczęśliwszych swojego dzieciństwa. Nic dziwnego - w Ain-Karem dziewczęta otoczone były czułą opieką doskonałego zespołu nauczycieli i wychowawców i musiały się czuć jak w raju po piekle koszmarnych przeżyć związanych z deportacją na Syberię. Oprócz śp. mojej żony i dwóch z jej sióstr, mieszkają w Ottawie jeszcze trzy inne wychowanki tego ośrodka. Miałem też okazję poza tym poznać jeszcze inne panie z Ain-Karem. Wszystkie są nadzwyczaj wartościowymi osobami i świadczą o całkowitym oddaniu i sukcesie swoich wychowawców. Wieczór dzisiejszy poświęcamy właśnie tym członkom zespołu w AinKarem, którzy dali wszystko z siebie aby ratować naszą polską młodzież.

Początkowo miałem nadzieję, że pogadankę wygłosi jedna z obecnych tutaj wychowanek Ośrodka Dziewcząt Polskich w AinKarem. Niestety, z rozmaitych powodów żadna z nich nie mogła się podjąć tego zadania. Zgodziły się natomiast wziąć udział w panelu pod warunkiem, że ja najpierw wprowadzę temat. Cały problem na tym polega, że ja tam wtedy nie byłem. Na szczęście, Związek AinKarem wydał w 1988 roku świetną pamiątkowy książkę, którą przeczytałem od deski do deski miesiąc temu, na wakacjach na wyspie Margarita, szukając odpowiednich informacji. Tekst który przygotowałem jest oparty na tej książce, a czasami nawet niektóre zdania są dosłownie przepisane z niej. Po prostu, trudno było by ująć niektóre rzeczy lepiej niż zrobiły to autorki tej książki. Ilustracje które Państwu pokażę też, w wielkiej mierze, pochodzą z tej książki.

 

Zsyłka do Rosji Sowieckiej

Z początkiem 1940 roku Sowieci rozpoczęli w kilku falach deportować całymi rodzinami ludność cywilną z kresów. Były to osoby z wszystkich stanów: byli wojskowi, policjanci, leśnicy, rolnicy-osadnicy, nauczyciele, księża, działacze polityczni, żony i dzieci żołnierzy i jeńców wojennych, uchodźcy z niemieckiej strefy okupacyjnej, i wreszcie również też uchodźcy którzy schronili się w państwach Bałtyckich. Ogólnie szacuje się ilość deportowanych obywateli polskich w głąb ZSRR na ponad półtora miliona, nie wliczając w to ponad 180,000 żołnierzy wziętych do niewoli. Transporty kierowane były do Uralu, do północnej części europejskiej Rosji, zachodniej Syberii, Kazachstanu, do Republiki Jakuckiej, Kraju Ałtajskiego, i Kraju Chabarowskiego niedaleko Pacyfiku. Transporty pociągami towarowymi trwały czasami wiele miesięcy, a warunki, szczególnie w zimie, były wprost straszliwe. Wiele tysięcy starszych i chorych osób, niemowląt i małych dzieci nie przeżyło tych podróży. Na posiołkach warunki były też straszne i nawet stosunkowo młode dzieci wysyłane były do ciężkich robót, tylko najmłodsze musiały iść do szkoły rosyjskiej. I w tych łagrach dużo osób umarło z powodu głodu, wycieńczenia i chorób. Po ogłoszeniu tzw. "amnestii" po ataku Hitlera na Rosję, bardzo dużo rodzin starało się dotrzeć do punktów zbornych tworzącej się Armii Polskiej w ZSSR. Warunki tych podróży nie wiele różniły się od tych do posiołków. Nawet po przybyciu do obozów Armii Polskiej, wycieńczenie, głód i choroby zakaźne zdziesiątkowały tych którzy przeżyli podróż.

 

Persja

W marcu i w sierpniu 1942 roku Wojsko wyewakuowało z Rosji na bliski wschód około 68,000 żołnierzy, 4,600 junaków i junaczek, 39,000 cywilów, w tym około 14,000 dzieci drogą morską z Krasnovodska lub drogą lądową z Ashkhabadu do Pahlevi w Iranie. Czyli, około 112,000 osób z półtora milionowej wywiezionej przez Sowietów rzeszy Polaków znalazło się w Persji. Podobno dwukrotnie tyle osób padło ofiarą wycieńczenia i chorób w ZSRR w samym tylko 1942 roku. Osoby, a szczególnie dzieci, które wydostały się z Rosji, były w opłakanym stanie zdrowotnym. Początkowo większość cywilów przybyłych do Persji pozostawało w obozach pod Teheranem, skąd z biegiem czasu wyjechali do Indii, Afryki Wschodniej i do Palestyny. Między nimi była rodzina Duduków: rodzice mojej żony i ich sześcioro córek. (Zdjęcie zostało zrobione zaraz po zakończeniu wojny). Wojsko, oraz junacy i junaczki którzy byli pod bezpośrednią kontrolą wojska, wyjechali do Palestyny. Teść był w Drugim Korpusie, najstarsza córka, Olympia Duduk-Ruta też - była oficerem Pomocniczej Służby Kobiet i siostrą w szpitalu pod Monte Cassino. Druga z rzędu, Genowefa DudukGulczyńska, też była oficerem, ale w polskich WAF'kach w Anglii. Do Palestyny wyjechały również nieliczne grupy cywilne, w tym moja teściowa i cztery najmłodsze córki. Oto ich zdjęcie z tego okresu. Po przyjeździe do Persji z Rosji ze względów zdrowotnych wszystkim dzieciom obcięto włosy. Jadzia i Olesia były za młode żeby oto dbać, ale Hela i Irka były bardziej czułe na to i zakrywały głowę chustką.

 

Betania

Wśród cywilów którzy wyjechali do Palestyny było dużo dzieci osieroconych, lub takich których rodzice i starsze rodzeństwo wstąpiło do Wojska Polskiego. Dla dziewcząt takich, nie objętymi szkołami junackimi, zorganizowano w sierpniu 1942 roku kolonię-obóz wypoczynkowy w Betanii, w mieścinie w której swego czasu mieszkał Łazarz ze swoimi siostrami. Pierwszym celem obozu było doprowadzić dziewczynki do pełnego zdrowia. Komendantką obozu mianują władze wojskowe oficera Pomocniczej Służby Kobiet, harcmistrzynię i nauczycielkę z zawodu, panią Julię Masłoń, której córeczka Basia pozostała w Polsce pod opieką obcych ludzi. Opiekę duszpasterską sprawował dobrze nam znany ks. Rafał Grzondziel. Pod jego opieką urządzono kilka wycieczek do Betlejem, Jerozolimy, nad Morze Martwe i do Jerycha. Dzięki troskliwej opiece personelu i dobrego klimatu i wyżywienia, dziewczynki odżyły dość szybko i można było pomyśleć o zorganizowaniu szkoły. Delegatura polskiego Ministerstwa Opieki Społecznej zatwierdziła założenie Szkoły Powszechnej i Gimnazjum na pełnych przedwojennych prawach szkół państwowych.

 

Ain-Karem

Na terenie Betanii nie było odpowiedniego pomieszczenia na szkołę· Natomiast komendantce udało się przenieść szkołę do pięknie położonego klasztoru ojców Białych w Ain-Karem, miasteczku prawie wyłącznie w owym czasie zamieszkałym przez Arabów, do którego dwa tysiące lat temu przyjechała Matka Boska aby odwiedzić Św. Elżbietę, i w którym narodził się Jan Chrzciciel. Szkoła zmienia nazwę na "Ośrodek Dziewcząt Polskich w Ain-Karem" i stawia sobie za cel "wychowanie młodego pokolenia inteligencji w duchu patriotycznym i religijnym mającego zastąpić tych którzy oddali swe życie za wolność Polski". Ośrodek jest prowadzony systemem harcerskim - był podzielony na gromady zuchów i drużyny harcerek.

Z biegiem czasu w ośrodku powstają sześcioklasowa szkoła powszechna, pełne gimnazjum i klasy licealne. Jest internat, Ośrodek ma własną kaplicę i księdza (ks. Ziebura, ks. Kwolek), szpital (dr Lisowska, dr Głodzik), chór szkolny, lekcje muzyki, świetlicę i bibliotekę. Jest gospodarstwo domowe, pralnia, hodowla świń, oraz pracownia krawiecka która szyje dla dziewcząt mundurki szkolne i harcerskie. Ośrodek podlega polskiemu wojsku, Delegaturze Opieki Społecznej, Delegaturze Oświaty i Komendzie Chorągwi Harcerskiej w Palestynie. Ma serdeczną i bezinteresowną opiekę i pomoc materialną 5 Dywizji Piechoty pod dowództwem gen. Szyszko Bohusza. Znalazła również dobrodziejów w angielskiej parze państwa Loch oraz otrzymywała doraźną pomoc od Amerykańskiego Czerwonego Krzyża i Polonii Amerykańskiej w formie paczek.

 

Internat

W internacie mieszkały wyłącznie dziewczęta, które w większości wypadków przyjechały z Rosji. Ale było też kilka dziewcząt które z rodzicami uciekły z Polski innymi drogami. Początkowa liczba BOciu dziewcząt rozrasta się stopniowo do około 200-tu. Kilka matek przyjechało tutaj też ze swoimi córkami aby pracować jako nauczycielki, wychowawczynie, lub w dziale gospodarczym, w tym moja teściowa.

Dwupiętrowy budynek internatu stoi na zboczu górskim i jest otoczony pięknym ogrodem.Na terenie rosną rozmaite gatunki drzew. Są, między innymi, cyprysy, morele, śliwki, migdały i figi. W ogrodzie przed głównym wejściem stoi figurka Matki Boskiej. Sypialnią dla dziewcząt była olbrzymia sala na pierwszym piętrze budynku podzielona na trzy nawy dwoma szeregami kolumn.  Początkowo łóżka ustawione są w dwóch zewnętrznych nawach. Później, gdy przybyło więcej dziewcząt, dwa dalsze szeregi łóżek ustawiono jeszcze w środkowej nawie. Obok sypialni są pokoje opiekunek i pielęgniarki. Na parterze jest kapliczka, sala jadalna, świetlica, gabinet komendantki i pokoje nauczycielek. Najniżej jest kuchnia, spiżarnia, pokoje i kilka klas. Dziewczęta dużo czasu spędzają w otaczającym klasztor ogrodzie. Tu odmawiane są poranne modlitwy. Niektóre dziewczynki pomagają w ogródku warzywnym, inne szukają tam cichego zakątka na naukę lub do czytania książek.

 

Szkoła: przedszkole, podstawowa, gimnazjum, liceum

Z biegiem czasu, jak dziewczęta wyrastały i jak do ośrodka dołączały inne dziewczęta, kierownictwo musiało znaleźć budynek który mógłby pomieścić więcej klas. Wreszcie, we wrześniu 1943 roku uzyskano zgodę do używania na ten cel jednego z budynków klasztoru ojców Franciszkanów stojącego obok kościoła św. JanaPonieważ budynek ten stał po drugiej stronie Ain-Karem, dziewczęta musiały przechodzić przez miasteczko dwa razy dziennie. W tym budynku na parterze mieściły się przedszkole, szkoła powszechna składająca się z sześciu klas, oraz biblioteka, gabinet fizyczny oraz sekretariat. Na pierwszym piętrze klasy gimnazjalne, a później licealne, oraz mieszkania grona nauczycielskiego. Początkowo trzeba było pokonać olbrzymie braki: znaleźć odpowiednie grono nauczycielskie, potem pokonać brak podręczników, wreszcie nadrobić zmarnowany okres blisko trzech lat. Dziewczęta zrozumieją sytuację i uczą się same. Korespondent Dziennika Polskiego w marcu 1943 roku tak pisze: Zaledwie dziesięcioletnia dziewczynka tak mówi: "Wiemy, że nam jest bardzo dobrze i dlatego musimy się uczyć, by wrócić mądrymi do Polski". A nieco starsza, bo jedenastoletnia Basia tak pisze w gazetce ściennej: "Wygnano nas z chaty i ojczystej zagrody, rozrzucono nas po świecie. Trzeba było żyć w chłodzie i głodzie po cudzych kątach ... Jesteśmy już teraz bezpieczne, pracujmy więc, wysilajmy się, bo jeszcze więcej pracy czeka nas w Polsce ... " W przeciągu sześciu miesięcy dziewczęta kończą dwie klasy. Te które miały trudności, biorą korepetycje podczas wakacji letnich aby dogonić innych. Dziewczęta z Ain-Karem mają doskonałe wyniki w nauce. W konkursie Polonistycznym Młodzieży Polskiej na Uchodźstwie ogłoszonym w 1945 roku, po ostatecznej eliminacji w poszczególnych szkołach siedmiu krajów, wysłano do jury 331 prac, z których wybrano do nagród 13. Z tych dwie przyznano dziewczętom z AinKarem - niemały wyczyn biorąc pod uwagę, że konkurowały z pracami nadesłanymi ze szkół Kadetów i Młodszych Ochotniczek w których młodzież była starsza.

 

Gdy w roku 1945 zaczęto likwidować rozmaite szkoły polskie w Palestynie, coraz to więcej dziewcząt i chłopców przyjeżdżało do szkoły w Ain-Karem. Niektóre dziewczęta zostały przyjęte do internatu. Natomiast inne, oraz wszyscy chłopcy, uczęszczali tylko do szkoły, często przyjeżdżając autobusem z Jeruzalem, około 20 minut drogi w jedną stronę. A teraz kilka zdjęć uczennic szkoły w Ain-Karem.

 

Naukę prowadzono w tym budynku aż do grudnia 1947 roku kiedy to zamknięto działalność Ośrodka z powodu ewakuacji Polaków z Palestyny z przyczyny wojny żydowsko-arabskiej. Przez szkołę w Ain-Karem przeszło ponad 300 uczennic i uczniów z których 18 zdało egzamin dojrzałości, a wśród nich, Maryla Krzywańska-Znamirowska.

 

Życie duchowe

W Ośrodku dziewczęta otoczone były opieką duszpasterską najpierw ks. doktora Franciszka Zieburę a później młodego świeżowyświęconego ks. Józefa Kwolka. Ośrodek miał własną kapliczkę. Dziewczęta wspólną modlitwą rozpoczynały i kończyły każdy dzień szkolny, modlitwą dziękowały za dary Boże przy posiłkach, i modlitwą kończyły wszystkie ogniska harcerskie. Księża ci chyba o 20 lub 30 lat wyprzedzili zmiany które zostały wprowadzone w Kościele Katolickim zezwalające dziewczętom służyć do Mszy Świętej jako ministrantki - moja żona była jedną z tych pierwszych ministrantek. W Ośrodku obchodzono wszystkie święta kościelne w polski sposób. Podczas Bożego Narodzenia była wspólna wigilia na którą przyjeżdżali rodzice. Na polskie pasterki jeździły do Betlejem. W Wielkim Tygodniu dziewczęta dźwigały krzyż w procesji na Golgotę i miały wspólne rekolekcje i spowiedzi.

Były święcone baranki i pisanki, był oblewany poniedziałek. W święta Chrystusa Króla i Matki Bożej urządzały akademie. W Zaduszki dziewczęta porządkowały polskie groby na cmentarzach i składały na nich kwiaty i zapalały świece. Szczególnie uroczyście obchodzono w internacie Pierwszą Komunię Świętą. Księża oraz harcerstwo organizowało również wycieczki do rozmaitych znanych miejsc w Ziemi Świętej, w tym do pustelni św. Jana do grobu św. Jerzego, patrona harcerstwa, do Nazaretu, do Kafarnaum, na górę Tabor .....

 

Życie "rodzinne"

Większość dziewcząt mieszkających w internacie nie miało w pobliżu rodziców. Niektóre wyjeżdżały do nich podczas wakacji, do innych rodzice lub rodzeństwo dojeżdżało w odwiedziny podczas urlopów z wojska. W dzień powszedni rodzinę zastępowały im wychowawczynie i wychowawcy do których dziewczęta miały pełne zaufanie. Komendantkę dziewczęta nazywały "mateczką" i były do niej bardzo przywiązane, bo wiedziały że ona, jak i zresztą reszta wychowawców, nauczycielstwa i personelu ośrodka, była im całkowicie oddana. Nawet udało się komendantce zorganizować dla S-cioro najsłabszych dziewcząt pobyt w Tyberiadzie, nad jeziorem Genezaret, na kąpiele w solankach. Dziewczęta obchodziły uroczyście jej imieniny, F50 i rozpaczały kiedy, 1945 roku, musiała od nich wyjechać. Również z wielkim żalem żegnały dziewczęta panią Janinę Hoblerową, dyrektorkę gimnazjum, gdy została odwołana do wojska w 1944 roku.

Personel ośrodka oraz dziewczęta tworzyły jakby jedną wielką rodzinę. Przyjaźnie zawarte w owych czasach często przetrwały po dzień dzisiejszy. Moja żona na święta pisała listy do ks. Kwolka, do komendantki Masłoń-Kicińskiej oraz do dwóch innych koleżanek. Nawet po jej śmierci otrzymuję od nich kartki świąteczne. Pani Masłoń-Kicińska przebywa obecnie w Copernicus Lodge w Toronto i w tym roku jej kartka świąteczna była pisana przez jej córkę Basię, ze względu na jej pogarszający się wzrok.

 

Występy

Ks. dr Ziebura miał wielki talent muzyczny i zorganizował doskonały chór który śpiewał nie tylko w niedziele do Mszy Świętej, ale również był zapraszany do innych ośrodków polonijnych i wojskowych i nie raz nawet występował przed publicznością nie-polską. Z czasem dziewczęta z Ain-Karem, pod kierownictwem profesorostwa Stefanii i Stanisława Brochwicz-Lewińskich, urządzały bardzo ambitne akademie i przedstawienia które wystawiane były w rozmaitych ośrodkach w Palestynie, a nawet podczas wizyty w Egipcie, gdzie recenzje o występie ukazały się w prasie angielskiej, arabskiej i francuskiej. Zachowały się programy i bardzo pozytywne recenzje z polskich gazet przedstawień takich jak fragmenty z "Balladyny" Słowackiego, widowisko "Polska to jest Wielka Rzecz", fragment z widowiska "Polonia Restituta", "Pastorałka Palestyńska", "Obchód rocznicy Święta Niepodległości w 1946 r.", "Obchód 84-tej rocznicy Powstania Styczniowego", "Wieczór poezji, muzyki i pieśni polskiej", "Wieczór Chopina". Bodajże najbardziej ambitnym projektem była "lilia Weneda" Słowackiego w której czołową rolę grała Maryla Krzywańska-Znamirowska. Przy okazji należy powiedzieć że wszystkie uczennice Ośrodka, nawet solistki, występowały anonimowo.

 

Harcerstwo

 Harcerstwo obejmowało niemal wszystkie dziewczęta i chłopcy z internatu i szkoły w Ain-Karem. W 1946 roku następujące jednostki istniały na tym terenie:

1. Drużyna harcerek im. Królowej Jadwigi

2. Drużyna harcerek im. Emilii Plater (drużynowa Irena Duduk- Winogron)

3. Drużyna harcerek im. Marii Curie-Skłodowskiej

4. Drużyna harcerzy im. Gen. Władysława Sikorskiego

5. Gromada zuchów-dziewcząt "Maki spod Monte Cassino"

6. Gromada zuchów-dziewcząt "Pszczółki"

7. Gromada zuchów-chłopców "Orle szpony"

Ponadto, w 1945 roku powstał jeszcze Krąg starszo-harcerski Ż.A.K.-ów (Żołnierzy Armii Krajowej) do którego należały, między innymi, moja żona, Jadwiga Duduk-Dobrowolska, Irena DudukWinogron, oraz Maryla Krzywańska-Znamirowska. Raczej dużo organizacji harcerskich jak na jedną małą miejscowość. Ale harcerstwo było bardzo ważnym elementem wychowawczym w Ośrodku Polskich Dziewcząt w Ain-Karem. Oprócz normalnej pracy harcerskiej podczas zbiórek, organizowało obozy letnie (Herzlia, Betania, Natania), brało udział w akademiach i w niektórych uroczystościach wojskowych Na przykład, gdy Piąta Dywizja Kresowa odjeżdżała do Włoch, cała szkoła została zaproszona na uroczyste pożegnanie. Drużyny z Ain-Karem gościły u siebie w 1943 roku zlot młodzieży harcerskiej z Palestyny na którym uczestniczyła też drużyna arabska. Ważną częścią programu harcerstwa było organizowanie wycieczek.

 

Wycieczki

Oprócz wycieczek do miejsc związanych z naszą wiarą w Ziemi Świętej, o których wspomniałem wcześniej, szkoła i harcerstwo starało się pokazać dziewczętom jak najwięcej ciekawych miejsc na Bliskim Wschodzie. Tak więc zorganizowano wycieczki do Jerozolimy, do Tel Awiw'u, nad morze Śródziemne, nad morze Martwe, do Libanu i do Syrii, a nawet 11-dniową wycieczkę do Egiptu gdzie zwiedzano Kairo, piramidy, aleję sfinksów, Memfis, Sakkara, Miasto Umarłych, Luxor, Karnak, Teby i kolosy Memnona. W Kairze dziewczęta miały występ śpiewu, tańca i poezji i zrobiły furorę swoją urodą i talentem. A teraz kilka zdjęć z wycieczek

 

Ewakuacja (wojna żydowsko-arabska)

Po pierwszej Wojnie Światowej Wielka Brytania odebrała Palestynę Turcji, a Liga Narodów Zjednoczonych utwierdziła w Palestynie Mandat Brytyjski. Palestyna była w tym czasie głównie zaludniona przez Arabów i Żydów. Ain-Karem było przeważnie zamieszkałe przez Arabów i Polacy mieli z nimi bardzo dobre stosunki. Arabowie niesamowicie szybko nauczyli się podstawowych wyrazów języka polskiego aby być w stanie prowadzić handel. Jest w książce wzmianka o panu Janie Abis, prezesie Koła Młodzieży Arabskiej, który podczas obchodu Święta Niepodległości w 1945 r. złożył życzenia w imieniu swojej organizacji w tak pięknej polszczyźnie, że otrzymał oklaski i indywidualne gratulacje zebranych za jego przemówienie. Jest również wzmianka o Jussuf'ie, małym synku stróża internatu, który pomagał dziewczynkom i bawił się z nimi i który nauczył się mówić dobrze po polsku. Jussuf otrzymał polskiego orzełka od jednego z kadetów, którego nosił z wielką dumą i który pewnego razu oświadczył, że "gdy urosnę, będę polskim żołnierzem". Wszystko zmieniło się w 1946 roku kiedy to Żydzi zaczęli walczyć o stworzenie Izraela do którego przyjechać mogły by resztki Żydów europejskich którym udało się przetrwać prześladowania hitlerowskie. Najpierw ataki ich skierowane były przeciwko Anglikom którzy wyłapywali nielegalnych imigrantów żydowskich. Typowym czynem było wysadzenie przez Begin'a, późniejszego premiera Izraela i jego towarzyszy, hotelu "King David" w którym mieszkało dużo oficerów brytyjskich. Na wakacjach na wyspie Margarita dowiedziałem się od Leszka Gałko, że jego ojciec był w tym hotelu w momencie wybuchu ale, Bogu dzięki, w innej części budynku. Stosunki w Palestynie pogarszały się stopniowo, aż wybuchła wojna żydowsko-arabska. W grudniu 1947 roku szkoła w Ain-Karem została oficjalnie zamknięta i nastąpiła ewakuacja resztek ludności polskiej przebywającej jeszcze w Ain-Karem . .

 

Związek Ain-Karem

Część dziewcząt z Ain-Karem wróciła do Polski, ale większość znalazła się w Anglii. Stamtąd los rozrzucił je po całym świecie. Pomysł założenia Związku Ain-Karem powstał dopiero w latach 1970- tych a głównymi promotorami tej inicjatywy były Lidka CionkównaKawecka i Wanda Panfic-Kogut. Cele związku miały być odnowienie przyjaźni oraz wydanie książki albumowej o Ośrodku Dziewcząt AinKarem. Ksiądz Kwolek dostarczył listę 385 nazwisk uczennic, grona nauczycielskiego i obsady internatu. Drogą łańcuszkową uzyskano ponad 200 aktualnych adresów. Przystąpiono do zbierania materiałów pamiątkowych i organizowania kilka lokalnych spotkań. Potem, w roku 1978, odbył się w Londynie udany próbny mini-zjazd. Wobec tego w 1979-tym roku zorganizowano w Londynie pierwszy Światowy Walny Zjazd byłych uczniów i wychowawców na który przyjechało z całego świata ponad 70 osób łącznie z komendantką Julią Masłoń-Kicińską. Na zjeździe zatwierdzono statut organizacji i pomysł wydania książki albumowej która wyszła w 1988 roku i składa się z 472 stron i zawiera wiele ilustracji. Związek wydaje i rozsyła do członków dwa lub trzy razy do roku komunikaty które zawierają wspomnienia, wiersze, zaproszenia na lokalne spotkania, sprawozdania, oraz bieżące informacje o członkach i ich rodzinach. Takich komunikatów wydano dotychczas 79. Wreszcie, staraniem Związku Ain-Karem tablice pamiątkowe zostały umieszczone w kościołach Św. Boboli w Londynie, Św. Jana w Ain-Karem, oraz Św. Jacka w Warszawie, aby upamiętnić Odyseję polskich dzieci podczas drugiej Wojny Światowej i podziękować Bogu za otrzymane łaski.

 

Wychowawcy

W Ośrodku dla Dziewcząt w Ain-Karem pracowało na rozmaitych stanowiskach w internacie i w szkole około sto osób. Nie tylko, jak wspomniałem już poprzednio, były to osoby całkiem oddane sprawie dziewcząt, ale na pewno dla wielu z nich praca w Ain-Karem była głównym osiągnięciem ich życia do którego zawsze wracali myślami. Dlatego też i wielu z grona nauczycielskiego utrzymywało kontakt z swoimi byłymi podopiecznymi przez długie lata, a nawet do dziś. Wychowankowie Ain-Karem dobrze sobie z tego dawały sprawę. Dlatego też, w dowód pamięci i uznania Związek Ain-Karem nadał komendantce, pani Julii Masłoń-Kicińskiej, pani mgr Janinie Hobler, dyrektorce gimnazjum, oraz pani Łucji DrapalskiejKopczyńskiej, dyrektorce szkoły powszechnej, tytuły honorowych prezesów Związku. Naturalnie, liczba osób zasłużonych jest wiele większa. Później, albowiem w 1994 roku, Prezydent RP przyznał pani Masłoń-Kicińskiej Medal Edukacji Narodowej za jej wielkie zasługi. Zwrócić uwagę chciałbym również na światłą postawę Wojska Polskiego w ratowaniu ludności cywilnej, a szczególnie młodzieży. Które to inne wojsko okazałoby tyle serca i zrozumienia dla ludności cywilnej podczas trwającej wojny?

 

Posłowie

W 1981 roku pojechałem na konferencję naukową do Herzlii, w Izraelu. Przed konferencją zwiedziłem wiele miejsc ze Starego i Nowego Testamentu, Morze Martwe i Massadę. Podczas konferencji spotkałem Prof. Rabinovich'a, naukowca z Rehovot który pracował w mojej dziedzinie, którego znałem już wiele lat i którego gościłem dwukrotnie w Ottawie. W rozmowie powiedziałem mu, że moja małżonka podczas 2-giej Wojny Światowej chodziła do szkoły, w AinKarem. Bardzo go to zainteresowało i natychmiast zaofiarował zawieźć mnie tam i odnaleźć internat. Nie było to takie łatwe, bo w tym czasie prawie już nie było Arabów w Ain-Karem a stosunkowo nowo przybyli Żydzi nic nie wiedzieli na temat lat wojennych. Wreszcie znaleźliśmy internat który w tym czasie był przytułkiem dla niepełnosprawnych dzieci. Zrobiłem kilka zdjęć, w tym też figurki Matki Boskiej w ogrodzie. Po powrocie nie powiedziałem nic o tym mojej żonie. Po wywołaniu zdjęć wyświetliłem fotografie rozmaitych miejsc świętych które odwiedziłem, a na sam koniec, zdjęcia z Ain-Karem. Możliwe, że Jadzia była już znużona długim pokazem, bo dopiero gdy zobaczyła figurkę Matki Boskiej zorientowała się, że pokazuję zdjęcia internatu.

 

Panel

A teraz chciałbym Państwu przedstawić członków panelu dyskusyjnego. W porządku alfabetycznym:

 

Alexandra Ouduk-Gaynor - Przedszkole?

Irena Ouduk-Winogron - Harcerstwo? Gimnazjum?

Irena Kowalska-Bronglewicz - Szkoła?

Maryla Krzywańska-Znamirowska - Liceum, teatr?

Jadzia Ouduk-Dobrowolska

 

W dodatku do pań wymienionych tutaj, zadomowiły się w Ottawie jeszcze trzy inne były uczennice szkoły w Ain-Karem. Pani Krystyna Świrska-Garlicka oraz moja żona, Jadwiga Duduk-Dobrowolska niestety już zmarły. Pani Grażyna Partkiewicz-Walko była w szkole w Ain-Karem tak krótko, że nie bierze udziału w panelu.

 

Początek strony